W tym
roku świętujemy z mężem 33 rocznicę bycia razem. Spontanicznie
zaprojektowałam dla nas zadanie: wspólne stworzenie alfabetu
naszego związku. To ciekawe doświadczenie, które trwa nadal, bo
chcemy dalej razem tworzyć.
Może to będzie inspiracją dla Was do napisania swojego alfabetu? Nie musicie czekać do swojej 33 rocznicy 🙂
A
autentyczność
B
buziaki, bliskość
C
ciekawość, całusy, cierpliwość, czas dla siebie
D
duchowość, docenianie, dbanie o siebie, dobre słowa, dużo
rozmawiania
E
energia, elastyczność, emocje, empatia
F
fizyczność, fantazja
G
głaskanie
H
humor
I
intonacja, intuicja
J
jedność
K
konstruktywne kłótnie, kompromis, kreatywność, kod językowy,
kwiaty
L
love, love, love…
Ł
łaskotki,
łakocie
M
miłość, morze, muzyka
N
naturalność, niespodzianki, nasze powiedzonka
O
otwartość, odwaga
P
przyjaźń, przytulanie, partnerstwo, podział obowiązków,
podróże, poczucie humoru
R
radość, randki, rozmowy, rytuały, różnorodność,
responsywność, rozwój
S
seks, spacery, szacunek, szczerość, synergia
Ś
śmiech
T
troska o siebie, taniec, trzymanie się za ręce
U
ustępstwa, uśmiech
W
wspólne wartości, wyrozumiałość, wybaczanie, wakacje,
wspomnienia
Z
zaufanie
Ż
życzliwość
Aha, oba zdjęcia pochodzą z ulubionej, wakacyjnej plaży, którą przeszliśmy razem wiele kilometrów… z naszego pierwszego roku i trzydziestego trzeciego 🙂
Irina Novokhatko zaprosiło nas do swojej audycji w Halo.Radio. Opowiadaliśmy o bajkach, bajkoterapii, naszych warsztatach, o uczuciach, o korzyściach, jakie daje otwieranie się na pomoc specjalistów od emocji. A że termin programu zbiegł się w czasie z kolejnym, 28. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, postanowiliśmy, poza wrzuceniem datków do skarbonek wolontariuszy, wspomóc akcję przeznaczając kilka egzemplarzy „Bajek dorosłych” na licytację. Było, jak to zawsze u nas, spontanicznie i kreatywnie. Rezultat to 600 zł, mamy już potwierdzenie, że pieniądze od Zwycięzców licytacji wpłynęły na konto WOŚP. Poza naszymi książkami z osobistymi dedykacjami dla Zwycięzców, zobowiązaliśmy się – co to za zobowiązanie, to sama przyjemność! – napisać limeryki specjalnie dla Nich. Oto one:
Pewna Magdalena z Trójmiasta To kreatywna i świetna niewiasta. "Bajki dorosłych" na Wielką Orkiestrę wylicytowała, Żeby ta zawsze bajecznie grała. Może razem zjemy pyszny kawałek ciasta?
Raz pewna Anna z Wińska Chciała wybrać się do Czelabińska. Planowała lecieć samolotem, Ale z powodu śladu węglowego straciła ochotę I pomyślała: "Nie muszę być wszędobylska".
Raz z Jaworzna pewnej Klaudii Zamarzyło się mieć Audi. Poszła na szrot, W dłoń wzięła młot. Dziś ma Audi w stylu "Gaudi".
PS. Z tytułu wynika, że zagraliśmy w WOŚP. To tylko część prawdy, bo będziemy grali w niej do końca świata i o jeden dzień dłużej!
„Bajki dorosłych” docierają w
różne rejony Polski, a nawet świata. Czasem wędrują z nami, ale
jeszcze częściej z naszymi Czytelnikami i Czytelniczkami. Miło
zobaczyć miejsca, do których docierają, miło zobaczyć bardziej
lub mniej znanych w „Bajkach…” zaczytanych 🙂
Dzielimy się z Wami kolejną porcją zdjęć z „Bajkami dorosłych” w roli głównej lub w tle. Morze Bałtyckie, Ocean Atlantycki, Gdańsk, Wilno, Lizbona, Wrocław, Almada, Sopot, Wyspy Zielonego Przylądka, Cascais, Krynica Morska, Gdynia… A może jeszcze gdzieś były, a my o tym nie wiemy? Jeśli macie jakieś zdjęcia z naszą książką w podróży, przyślijcie je nam na adres kontakt@bajkidoroslych.pl.
Raz pewien terapeuta z Warszawy Limeryk napisać chciał dla zabawy. Lecz choć ględził o sempiternie Maryni, To co żart jakiś poczynił, Wciąż zahaczał o fundamentalne sprawy.
Pewna coach w poradni Miała język bardzo dosadni. Co powiedziała, To zagwizdała, Żeby zmieściło się w składni.
„Bajki dorosłych” kończą rok podwójnie, bo rok temu odbyła się prapremiera zarówno książki, jak i warsztatów, którym nasza książka towarzyszy. W tym czasie odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc na zaproszenie ciekawych osób. Ćwiczyliśmy z uczestniczkami i uczestnikami warsztatów ich mocne strony, inteligencję emocjonalną, storytelling, myślenie kreatywne i śmiechoterapię. Limeryki, które napisaliśmy w każdym z tych miejsc, to świetna gimnastyka mózgu, gdyż w bardzo krótkiej formie miniatury groteskowo-lirycznej o skodyfikowanej budowie: 5 wersów, rymy AABBA, trzeba umiejętnie zmieścić humorystyczną treść. Czasami ich osnową były wydarzenia z naszej warsztatowej podróży, a czasem wręcz przeciwnie, ku uciesze osób, którym czytaliśmy te limeryki 🙂 Oto limerykowy bilans roku z pamiątkowymi zdjęciami.
Na prapremierę „Bajek dorosłych” w Poradni„W stronę zmiany” Przybraliśmy plakatami i bajecznymi ilustracjami wszystkie ściany. Uśmiechy z minami się wymieszały, Opowieści ciekawe powstawały, Świat stał się na tę chwilę radośnie zabajkowany.
Na oficjalnej premierze w BookBook w Warszawie Było wesoło, twórczo i składnie. Goście swoją bajkę stworzyli, Wszyscy się bardzo ucieszyli, Nawet trzaskający mróz nie przeszkodził w zabawie.
Poważne księgowe z ATA Przeliczyły razem pół świata. Kiedy chciały zbilansować cały, Z „Bajkami dorosłych” się uśmiały I wyszła dobrego humoru lokata.
Raz ślusarz w kawiarni 4Pokoje Uraczyć chciał się pysznym napojem. Zamówił cappuccino bez pianki, W zamian naprawić miał wszystkie zamki, A w każdym pokoju było drzwi dwoje.
Pewien ratownik medyczny na SWPS-ie Swój strój roboczy na klamce powiesił. Lecz gdy się odwrócił, Ktoś mu go wyrzucił, Więc musi pracować w pornobiznesie.
Raz kierowca zajechał do Terapeutycznej Na temat zmiany opon prosić o wytyczne. Recepcjonistka znad kubka herbaty Rzekła: „Owszem, mamy warsztaty, Lecz nie samochodowe, a psychologiczne”.
Pewna wesoła chórzystka w centrum Warszawy Na Wilczej załatwić chciała zaległe sprawy. Torebkę odpięła, Kalendarz wyjęła I wszystkie imieniny wyśpiewała. Dla wprawy.
Raz z plakatu na Wilczej dostrzegł Adam Driver, Że odwiedził go niespodziewanie Darth Vader. Lord mokre miał oczy, Z tiszertu zeskoczył I ciężko wysapał: „I’m your grandfather”.
Kreatywny storytelling na Wilczej 33 w Warszawie Posłużył większej sprawie. Kilka razy się spotkali, Różne pomysły spisywali… Może wkrótce popłyną łódką po Motławie?
Raz pewien lajkonik w Gdańsku Pasjami oddawał się pijaństwu. Na Zaspie wsiadł w taxi, Lecz wcześniej się tak spił… Dlatego nie z Gdańskiem kojarzy się Państwu.
Pewien fryzjer w Elblągu Założył hodowlę wielbłądów. A że było ich sześć, Gdy nie miały co jeść, Dorabiał sprzątaniem pociągów.
Pewien pocztmistrz w Tczewie Malował obrazy na drzewie. Kiedy liście pospadały, Kolory mu się pomieszały. Gdzie teraz maluje? Nikt nie wie.
Pewna dziewczyna z Rudy Śląskiej Z TuLisMaNore lubiła zakąski. A pewien chłopak na mopliku, chciał dziewczyn zdobyć bez liku… Kończymy, bo temat się robi zbyt grząski.
Pewien barman z CieszyńskiegoZamku Bardzo fachowo nalewał piwo z pianką. I może niektórych tym bardzo zaskoczy, że piwa się nie leje, a toczy. Lecz co za różnica nad pustą już szklanką?
Dwoje bajkoopowiadaczy w Jastrzębiu Zdroju Układało limeryk nad szklanką gazowanego napoju. Myśleli nad rymem do „Jastrzębie Zdrój”, Uparcie do głów przychodził im tylko… „znój”. Cieszymy się, że wprowadziliśmy Was w stan wesołości, a może lekkiego niepokoju.
Raz pewien narciarz z Lublińca Sempiternę całą miał w sińcach. Wynajął Szerloka, A ten mu w podskokach Uciekać kazał do Tyńca.
Pewien bocian z okolic Wałcza Zamiast klekotać uparcie miauczał. Gdy w marcu do niego koty Zbiegły się aż z Pluskoty, Przeszło mu miauczenie i odtąd warczał.
Pewien ornitolog z Człuchowa Egzotycznego węża w kieszeni chował. Gdy byli w Warszawie, Zgubili się w trawie… Stąd cała afera prasowa.
Raz pewien fryzjer z Tucholi Dentystę z Człuchowa ogolił. Niechcący obciął mu ucho… Nie uszło mu to na sucho! W fotelu dziś krzyczy: „Oj, boli!”
Pewien kucharz z Białogardu Jaj gotować nie umiał na twardo. Co włączył kuchenkę, To parzył się w rękę. Dlatego po łokieć miał czarną.
Emerytowany listonosz w Złocieńcu Planował założyć plantację kaczeńców. Opłynął wszystkie jeziora, Niejednego znalazł kaczora, Lecz z ptaków nie zrobi się wieńców.
Dzień Kobiet w tym roku świętowaliśmy z grupą Kobiet w korporacji księgowych ATA Finance. Zostaliśmy tam zaproszeni do poprowadzenia autorskich warsztatów. Dlaczego teraz o tym wspominamy, skoro to było 8 marca, czyli ponad siedem miesięcy temu? Ano właśnie niedawno otrzymaliśmy podziękowanie od tej firmy. Tym większą ma ono dla nas wartość, że minęło tyle czasu, a owoce tych dwugodzinnych warsztatów uczestniczki zbierają ciągle jeszcze. Ten list bardzo nas ucieszył, bo po raz kolejny zobaczyliśmy sens tego, co robimy – z pasją, radością i dużym zaangażowaniem. Zamieszczamy tu cały list. Warto go przeczytać w całości, bo to jedna strona, a wiele treści. No i nie musicie zazdrościć księgowym takich warsztatów, możecie nas zaprosić do swojej firmy ☺
Nie, to nie będzie paszkwil na mojego męża. Ani na żadnego innego. Zainspirowana tym, co zrobił, postanowiłam to opisać. Zazdroszczę, że tak potrafi. Uczmy się od niego.
Ponieważ od kilku tygodni jestem kontuzjowana i mam obowiązek leżenia, spoczywam na kanapie w salonie i z tej pozycji obserwuję świat. Ot, taki mój pejzaż horyzontalny.
Obserwuję swojego męża przy pracy, garach, podziwiam zachmurzone niebo, rozświetlone choinki u sąsiadów… Dodatkową rozrywką jest wstać i pójść do toalety lub zrobić sobie herbaty. Czasami trzeba rozprostować ciało – stać mogę, siedzieć nie bardzo.
Mój mąż ma pracę dzieloną. Czasami pracuje w domu, czasami w firmie. Siedzi i pisze pisma, telefonuje do ważnych ludzi, załatwia miliony rzeczy. To bardzo pracowity facet. A ja sobie leżę cicho i staram się nie przeszkadzać. Ostatnio bardzo dużo rzeczy było do załatwienia, bo to Święta i Nowy Rok. W pewnym momencie stwierdził, że ma jeszcze kilka telefonów do wykonania. Ale wyjdzie. Miał iść na zakupy, to się ucieszyłam, że kupi mi jabłka i gazetę – jak ustaliliśmy dawno temu, czyli przy śniadaniu. A mój mąż oświadczył, że idzie do lasu, przewietrzyć głowę. Że co? Jaki las?! Jakie przewietrzyć głowę?!- pomyślałam. Na zakupy i dom sprzątać! Mąż jakby czytał w moich myślach, bo odpowiedział, że wie, że trzeba zrobić zakupy i poodkurzać. Że ma jeszcze kilka spraw do zakończenia, ale teraz MUSI SIĘ PRZEWIETRZYĆ. Inaczej się udusi.
Nadąsałam się. Ale, gdy wyszedł zaczęłam się zastanawiać nad jego zachowaniem. Co bym zrobiła na jego miejscu? Oczywiście po skończonej pracy zabrałabym się za kolejną – dom, zakupy, telefony….
I tu jest pies pogrzebany! Żaden dom i zakupy. RELAKS! Się należy! Przewietrzenie umysłu i mała przerwa w ciągu dnia jest wskazana. Tak mówią naukowcy. I praktycy też. Dobrze robi na głowę.
Co robię, aby odpocząć? Czy znowu sprzątam, zmywam gary i lecę na zakupy? Naprawdę nie mogę chwilę posiedzieć? Nie chodzi o odpuszczenie wszystkich zadań, które mamy, tylko o chwilę nicnierobienia! Dosłownie.
Strasznie trudne zadanie. Wiem, bo ćwiczę od kilku tygodni ;). A mam zdrowotny powód. Jakbym nie miała, byłoby jeszcze trudniej. I zadaję to pytanie, także samej sobie:
Czy potrafię odpoczywać? Czy zachowuję balans praca- życie- JA?
To sztuka, której warto się nauczyć. „Nie ma mnie dla nikogo. Nie, nie mogę ugotować, uprać, posprzątać, odebrać telefonu, znaleźć kluczy itd… przez najbliższe 5, 10, 15 czy 30 minut” (wybierz dowolne lub dodaj swoje).
Teraz mam leżeć, siedzieć i czytać tylko dla przyjemności, jeść ciastko dla przyjemności i w ogóle być całą przyjemnością. Przez ten czas nie ma mnie dla nikogo.
A mój mąż? Wrócił po godzinie. Zadowolony, z innym nastawieniem, uśmiechnięty. Pokazał fajne zdjęcia drzew. W powrotnej drodze zadzwonił do tych, do których miał zadzwonić. Zabrał się za odkurzanie i poszedł na zakupy.
A ja? Miałam okazję zobaczyć, że warto zrobić najpierw coś dla siebie, by mieć więcej energii dla innych. Zwraca się w dwójnasób. Przecież uczą, że w krytycznej sytuacji w samolocie rodzic ma założyć maskę najpierw sobie, później dziecku…
Dla nas wszystkich życzenia z głębi serca: Uważności w Nowym Roku! Niech nam się darzy!