Irina Novokhatko zaprosiło nas do swojej audycji w Halo.Radio. Opowiadaliśmy o bajkach, bajkoterapii, naszych warsztatach, o uczuciach, o korzyściach, jakie daje otwieranie się na pomoc specjalistów od emocji. A że termin programu zbiegł się w czasie z kolejnym, 28. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, postanowiliśmy, poza wrzuceniem datków do skarbonek wolontariuszy, wspomóc akcję przeznaczając kilka egzemplarzy „Bajek dorosłych” na licytację. Było, jak to zawsze u nas, spontanicznie i kreatywnie. Rezultat to 600 zł, mamy już potwierdzenie, że pieniądze od Zwycięzców licytacji wpłynęły na konto WOŚP. Poza naszymi książkami z osobistymi dedykacjami dla Zwycięzców, zobowiązaliśmy się – co to za zobowiązanie, to sama przyjemność! – napisać limeryki specjalnie dla Nich. Oto one:
Pewna Magdalena z Trójmiasta To kreatywna i świetna niewiasta. "Bajki dorosłych" na Wielką Orkiestrę wylicytowała, Żeby ta zawsze bajecznie grała. Może razem zjemy pyszny kawałek ciasta?
Raz pewna Anna z Wińska Chciała wybrać się do Czelabińska. Planowała lecieć samolotem, Ale z powodu śladu węglowego straciła ochotę I pomyślała: "Nie muszę być wszędobylska".
Raz z Jaworzna pewnej Klaudii Zamarzyło się mieć Audi. Poszła na szrot, W dłoń wzięła młot. Dziś ma Audi w stylu "Gaudi".
PS. Z tytułu wynika, że zagraliśmy w WOŚP. To tylko część prawdy, bo będziemy grali w niej do końca świata i o jeden dzień dłużej!
„Bajki dorosłych” docierają w
różne rejony Polski, a nawet świata. Czasem wędrują z nami, ale
jeszcze częściej z naszymi Czytelnikami i Czytelniczkami. Miło
zobaczyć miejsca, do których docierają, miło zobaczyć bardziej
lub mniej znanych w „Bajkach…” zaczytanych 🙂
Dzielimy się z Wami kolejną porcją zdjęć z „Bajkami dorosłych” w roli głównej lub w tle. Morze Bałtyckie, Ocean Atlantycki, Gdańsk, Wilno, Lizbona, Wrocław, Almada, Sopot, Wyspy Zielonego Przylądka, Cascais, Krynica Morska, Gdynia… A może jeszcze gdzieś były, a my o tym nie wiemy? Jeśli macie jakieś zdjęcia z naszą książką w podróży, przyślijcie je nam na adres kontakt@bajkidoroslych.pl.
Raz pewien terapeuta z Warszawy Limeryk napisać chciał dla zabawy. Lecz choć ględził o sempiternie Maryni, To co żart jakiś poczynił, Wciąż zahaczał o fundamentalne sprawy.
Pewna coach w poradni Miała język bardzo dosadni. Co powiedziała, To zagwizdała, Żeby zmieściło się w składni.
„Bajki dorosłych” kończą rok podwójnie, bo rok temu odbyła się prapremiera zarówno książki, jak i warsztatów, którym nasza książka towarzyszy. W tym czasie odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc na zaproszenie ciekawych osób. Ćwiczyliśmy z uczestniczkami i uczestnikami warsztatów ich mocne strony, inteligencję emocjonalną, storytelling, myślenie kreatywne i śmiechoterapię. Limeryki, które napisaliśmy w każdym z tych miejsc, to świetna gimnastyka mózgu, gdyż w bardzo krótkiej formie miniatury groteskowo-lirycznej o skodyfikowanej budowie: 5 wersów, rymy AABBA, trzeba umiejętnie zmieścić humorystyczną treść. Czasami ich osnową były wydarzenia z naszej warsztatowej podróży, a czasem wręcz przeciwnie, ku uciesze osób, którym czytaliśmy te limeryki 🙂 Oto limerykowy bilans roku z pamiątkowymi zdjęciami.
Na prapremierę „Bajek dorosłych” w Poradni„W stronę zmiany” Przybraliśmy plakatami i bajecznymi ilustracjami wszystkie ściany. Uśmiechy z minami się wymieszały, Opowieści ciekawe powstawały, Świat stał się na tę chwilę radośnie zabajkowany.
Na oficjalnej premierze w BookBook w Warszawie Było wesoło, twórczo i składnie. Goście swoją bajkę stworzyli, Wszyscy się bardzo ucieszyli, Nawet trzaskający mróz nie przeszkodził w zabawie.
Poważne księgowe z ATA Przeliczyły razem pół świata. Kiedy chciały zbilansować cały, Z „Bajkami dorosłych” się uśmiały I wyszła dobrego humoru lokata.
Raz ślusarz w kawiarni 4Pokoje Uraczyć chciał się pysznym napojem. Zamówił cappuccino bez pianki, W zamian naprawić miał wszystkie zamki, A w każdym pokoju było drzwi dwoje.
Pewien ratownik medyczny na SWPS-ie Swój strój roboczy na klamce powiesił. Lecz gdy się odwrócił, Ktoś mu go wyrzucił, Więc musi pracować w pornobiznesie.
Raz kierowca zajechał do Terapeutycznej Na temat zmiany opon prosić o wytyczne. Recepcjonistka znad kubka herbaty Rzekła: „Owszem, mamy warsztaty, Lecz nie samochodowe, a psychologiczne”.
Pewna wesoła chórzystka w centrum Warszawy Na Wilczej załatwić chciała zaległe sprawy. Torebkę odpięła, Kalendarz wyjęła I wszystkie imieniny wyśpiewała. Dla wprawy.
Raz z plakatu na Wilczej dostrzegł Adam Driver, Że odwiedził go niespodziewanie Darth Vader. Lord mokre miał oczy, Z tiszertu zeskoczył I ciężko wysapał: „I’m your grandfather”.
Kreatywny storytelling na Wilczej 33 w Warszawie Posłużył większej sprawie. Kilka razy się spotkali, Różne pomysły spisywali… Może wkrótce popłyną łódką po Motławie?
Raz pewien lajkonik w Gdańsku Pasjami oddawał się pijaństwu. Na Zaspie wsiadł w taxi, Lecz wcześniej się tak spił… Dlatego nie z Gdańskiem kojarzy się Państwu.
Pewien fryzjer w Elblągu Założył hodowlę wielbłądów. A że było ich sześć, Gdy nie miały co jeść, Dorabiał sprzątaniem pociągów.
Pewien pocztmistrz w Tczewie Malował obrazy na drzewie. Kiedy liście pospadały, Kolory mu się pomieszały. Gdzie teraz maluje? Nikt nie wie.
Pewna dziewczyna z Rudy Śląskiej Z TuLisMaNore lubiła zakąski. A pewien chłopak na mopliku, chciał dziewczyn zdobyć bez liku… Kończymy, bo temat się robi zbyt grząski.
Pewien barman z CieszyńskiegoZamku Bardzo fachowo nalewał piwo z pianką. I może niektórych tym bardzo zaskoczy, że piwa się nie leje, a toczy. Lecz co za różnica nad pustą już szklanką?
Dwoje bajkoopowiadaczy w Jastrzębiu Zdroju Układało limeryk nad szklanką gazowanego napoju. Myśleli nad rymem do „Jastrzębie Zdrój”, Uparcie do głów przychodził im tylko… „znój”. Cieszymy się, że wprowadziliśmy Was w stan wesołości, a może lekkiego niepokoju.
Raz pewien narciarz z Lublińca Sempiternę całą miał w sińcach. Wynajął Szerloka, A ten mu w podskokach Uciekać kazał do Tyńca.
Pewien bocian z okolic Wałcza Zamiast klekotać uparcie miauczał. Gdy w marcu do niego koty Zbiegły się aż z Pluskoty, Przeszło mu miauczenie i odtąd warczał.
Pewien ornitolog z Człuchowa Egzotycznego węża w kieszeni chował. Gdy byli w Warszawie, Zgubili się w trawie… Stąd cała afera prasowa.
Raz pewien fryzjer z Tucholi Dentystę z Człuchowa ogolił. Niechcący obciął mu ucho… Nie uszło mu to na sucho! W fotelu dziś krzyczy: „Oj, boli!”
Pewien kucharz z Białogardu Jaj gotować nie umiał na twardo. Co włączył kuchenkę, To parzył się w rękę. Dlatego po łokieć miał czarną.
Emerytowany listonosz w Złocieńcu Planował założyć plantację kaczeńców. Opłynął wszystkie jeziora, Niejednego znalazł kaczora, Lecz z ptaków nie zrobi się wieńców.
Książka to dla autorów nie tylko zapach farby drukarskiej, miejsce na półce w księgarni (albo w bibliotece), ale przede wszystkim spotkania z Czytelniczkami i Czytelnikami. Dzielimy się zatem kolejną porcją fotografii i wspomnień z najnowszej trasy autorskiej. W połowie listopada 2018 r., dzięki sieci księgarni BookBook, Stowarzyszeniu FACT, Radiu Tczew i Telewizji Tetka odwiedziliśmy z naszymi warsztatami Tczew, Gdańsk i Elbląg.
Z każdego miasta przywozimy jeden magnes. Bywa, że zamiast niego historię o tym, dlaczego nie mamy magnesu :)
Czasem symbole pojawiają się w nieoczekiwany sposób. W trakcie tej trasy zwracaliśmy szczególną uwagę na mosty. Metafora łączenie odmiennych temperamentów, narodów, emocji – może banalna, wracała do nas ostatnio wielokrotnie .
Stachura napisał "Nie brookliński most". Nas na drugą stronę rzeki przeprowadził most ostródzki.
Pobudka o 5.00 rano, o 12.00 Radio Tczew, chwilę później Telewizja TeTka Tczew, szybki obiad i pierwsze spotkanie w BookBook w Tczewie. Ale tempo! A potem jeszcze podróż do Gdańska, gdzie zakończyliśmy dzień na Strzyży kolacją i długą rozmową w sympatycznym towarzystwie.
Takie piękne murale powitały nas w Tczewie
Po angielsku takie zdjęcie określa się "making of" albo "behind the scenes". Po polsku próba aparatu :)
A tu zdjęcie właściwe :)
Lubimy to zdjęcie - w Radiu Tczew
Telewizja Tetka Tczew. Kadr jak na teatralnej scenie
20 listopada byliśmy w Gdańsku. To dla nas symboliczne miasto z wielu bajkowych i poradnianych powodów (kto był na naszym gdańskim spotkaniu, ten je zna). Tu powstało wiele pomysłów i jest szansa, że sfinalizujemy następne inicjatywy. Śledźcie naszego bloga i fanpejdż na FB.
Plakat z Gdańska
Po spotkaniu w Gdańsku. Na pierwszym planie Alice :)
Ten Tramwaj jechał z nami przez całą Polskę - aż z Cieszyna
Zasłużony odpoczynek...
... w przyjemnym miejscu
W Elblągu dziarsko pomaszerowaliśmy na prawdopodobnie najnowsze Stare Miasto w Polsce. Było zimno i szukaliśmy miejsca, gdzie można się ogrzać i zjeść coś treściwego. Potem ciepłe przyjęcie w elbląskim BookBooku, po którym naładowani optymizmem wróciliśmy do Warszawy.
W Elblągu
Wegański bar uraczył nas górą smacznego jedzenia i zaleceniem zgodnym z ideą Akademii Śmiechu
Prawdopodobnie najbardziej roześmiana sesja tej trasy :)
„Bajki dorosłych” już od roku bawią Czytelników, jednocześnie dając im okazję do refleksji. W listopadzie 2017 r. z maszyn drukarskich zeszły pierwsze egzemplarze naszej książki.
To nie była ta maszyna, ale będąc w drukarni zachwyciliśmy się jej pięknem
Dużo dobrego przez ten czas się działo… Więc siądźcie przy kominku, zróbcie sobie gorącą herbatę z sokiem malinowym, bo chcielibyśmy pokazać, w ilu miejscach spotykaliśmy się z naszymi Czytelnikami.
W czerwcu, na zaproszenie sieci księgarni BookBook, gościliśmy w Złocieńcu. Przepiękne lasy, jeziora, gościnni ludzie – odwiedźcie koniecznie!
Niektórych złocienieckich jezior nie było w GPS
Byliśmy z „Bajkami…” na zaproszenie BookBook w wielu miejscach – poza wspomnianym Złocieńcem w Człuchowie, Tucholi, Białogardzie, Wałczu, Cieszynie, Lublińcu, Jastrzębiu-Zdroju, Rudzie Śląskiej, a wszędzie spotykaliśmy ciekawych, lubiących czytać, kolorować i głośno śmiać się, ludzi.
Księgarnia Piastowska w Cieszynie
Złocieniec i "Królewna Śnieżka wygląda tak". Jacek Gientka pokazuje ilustracje Elżbiety Rowińskiej-Garbień
Ze słonecznikami w Białogardzie
Do Tucholi prawie się spóźniliśmy
Spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Człuchowie
Mnóstwo uśmiechu w Lublińcu
Naszą tradycją jest, że w każdym miejscu tworzyliśmy lokalny limeryk. Pisaliśmy, jak to artyści, których natchnienie czasem dopadnie znienacka, na czym popadnie: na kawałku papieru pakowego, zapisanej do połowy kartce z odzysku i oczywiście (to przecież klasyka gatunku) na serwetce.
Limeryk z Jastrzębia-Zdroju
Nie sposób powiedzieć o wszystkich wartych odwiedzenia miejscach, które zobaczyliśmy, o wartych spróbowania lokalnych potrawach, których spróbowaliśmy w naszej podróży… Ale o kilku wspomnimy.
Na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie można spróbować przejażdżki takim ekologicznym rowerem :)
Można też przysiąść sobie w bajkowym fotelu
Połczyn- Zdrój. Czasem warto nadłożyć drogi, żeby trafić w takie kolorowe miejsce
Można też pojechać w zupełnie inną stronę, żeby zobaczyć zachód słońca w Kołobrzegu
Ciastka i kawa to podstawa :) W Złocieńcu
W Czeskim Cieszynie kawy nie piliśmy. Kelnerka opowiedziała nam, kto to jest baraba...
... kontynuowaliśmy wieczór poznając historię tramwajów, które kiedyś jeździły po Cieszynie, a dojechały aż do Łodzi
"Bajki..." w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jastrzębiu-Zdroju
Być w Cieszynie i nie zjeść słynnej kanapki ze śledziem?
W Złocieńcu mieszkaliśmy przy stadionie położonym w środku lasu
Taki widok z okna Dworku Cieszyńskim. Niezapomniany...
„Bajki dorosłych” dobrze czują się w podróży, a ich autorzy lubią kontakt z Czytelnikami. Do zobaczenia!
A jeśli chcielibyście nas zaprosić do siebie na spotkanie autorskie lub warsztaty prowadzone w oparciu o „Bajki dorosłych”, dajcie znać. Szczegóły i informacje kontaktowe znajdziecie pod tym linkiem.
Dzień Kobiet w tym roku świętowaliśmy z grupą Kobiet w korporacji księgowych ATA Finance. Zostaliśmy tam zaproszeni do poprowadzenia autorskich warsztatów. Dlaczego teraz o tym wspominamy, skoro to było 8 marca, czyli ponad siedem miesięcy temu? Ano właśnie niedawno otrzymaliśmy podziękowanie od tej firmy. Tym większą ma ono dla nas wartość, że minęło tyle czasu, a owoce tych dwugodzinnych warsztatów uczestniczki zbierają ciągle jeszcze. Ten list bardzo nas ucieszył, bo po raz kolejny zobaczyliśmy sens tego, co robimy – z pasją, radością i dużym zaangażowaniem. Zamieszczamy tu cały list. Warto go przeczytać w całości, bo to jedna strona, a wiele treści. No i nie musicie zazdrościć księgowym takich warsztatów, możecie nas zaprosić do swojej firmy ☺
Cape Verde = Cabo Verde = Wyspy Zielonego Przylądka = ojczyzna Cesarii Evory = marzenie niektórych miłośników podróży. Jedno z ostatnich miejsc na naszej planecie, gdzie cywilizacja jeszcze nie zapaskudziła reklamowymi bilbordami pięknych krajobrazów.
I ja tam byłam, Cape Verde dla siebie odkryłam, miejscowych przysmaków próbowałam, tutejsze napoje piłam, ocean chłonęłam, a on chciał mnie pochłonąć, gdy oceaniczne fale osiągnęły zawrotne wysokości. Ale jednak nie pochłonął, może dlatego, żebym mogła chodzić jego brzegiem na długie spacery i spotykać różnych ludzi?
Spotykałam uśmiechniętych mieszkańców wyspy, w małej rybackiej osadzie, przy drewnianym pomoście, wchodzącym w ocean, gdzie wczesnym rankiem rybacy przypływali ze swoimi zdobyczami. Powtarzali oni często na powitanie, w trakcie rozmowy i na pożegnanie, zwrot „no stress”. Wkrótce przekonałam się, że to jest swoisty „znak firmowy” Wysp Zielonego Przylądka, można go spotkać wszędzie: na bransoletkach, tiszertach, sukienkach, murach domów, pamiątkach etc. Taki slogan dla turystów, czy bardziej zaklinanie rzeczywistości przez tubylców, którzy żyją w niełatwych warunkach? Bo często bieda, brak pracy, brak ziemi uprawnej… Ale powtarzają „no stress” i uśmiechają się. Potrafią cieszyć się rozmową, chwilą, kolorami, spotkaniem, śpiewem, tańcem o zachodzie słońca, wieczornym graniem w piłkę nożną na plaży, treningiem na plażowej siłowni skonstruowanej z różnych dziwnych sprzętów, wyplataniem sznurkowych bransoletek „no stress”, które przyjezdni często kupują po kilka sztuk w różnych kolorach.
Radość chwili, docenianie drobiazgów…
No dobrze, ktoś powie, w takich okolicznościach przyrody jest łatwiej. Otóż wcale niekoniecznie. Bo widziałam też sytuacje, w których ludzie właśnie w tych bajecznych warunkach psuli sobie życie wzajemnymi pretensjami i żalami, które przywieźli z daleka, żeby je wylać właśnie na tej pięknej plaży i zamanifestować swoje niezadowolenie ze wszystkiego… więc można i tak.
Ale wybór należy do mnie, czy chcę się cieszyć ciekawą rozmową, spacerami, ciszą, drobiazgami, pięknymi okolicznościami (w różnych miejscach świata, ale też w swojej dzielni), czy doszukiwać się powodów do narzekania tam, gdzie jestem.
Swoje Cape Verde możesz mieć wszędzie… od ciebie zależy jakie ono będzie.
I choć mówię uczestnikom warsztatów, że nie ma życia bez stresu, a jest też stres pozytywny, to włożyłam na rękę bransoletkę „no stress”, na pamiątkę pobytu na wyspie, na której po raz kolejny postanowiłam, że życie jest zbyt krótkie, żeby nie celebrować chwil.
A jakie i gdzie jest Twoje Cape Verde?
Aha, Wyspy Zielonego Przylądka najwięcej zielonego mają w nazwie, może właśnie wbrew temu, że są to wyspy pustynne. To jeszcze jeden argument za tym, że swoją zieleń też możesz odnaleźć tam, gdzie chcesz. Ja niedawno zachwycałam się zielenią w okolicach Złocieńca na Pojezierzu Drawskim, ale to już inna historia…
P.S. Na pierwszym zdjęciu radość po miłej rozmowie z Fatimą i Mariją – artystkami mieszkającymi na jednej z Wysp Zielonego Przylądka – na temat Fridy Kahlo, bo zapytały mnie, cóż to za kobieta na mojej koszulce. Bardzo to miłe wspomnienie spotkania twórczych kobiet.
P.S. 2. Żeby nie umknęły wspomnienia, dodałam jeszcze kilka zdjęć z Cape Verde.
Czy masz swoje wyspy? Miejsca gdzie dobrze się czujesz i lubisz tam być? Nie pytam teraz w sensie geograficznym… no może nie tylko takim. Gdzie ładujesz swoje akumulatory? Gdzie łapiesz chwile oddechu od codzienności? Gdzie odpoczywasz? Gdzie chcesz i możesz wyłączyć telefon? i w ogóle być offline?
Bo dla mnie jedną z takich wysp jest kino. Tam czas zatrzymuje się zazwyczaj na dwie godziny, albo podąża swoim niepowtarzalnym rytmem w rejony, w które można się przenosić bez wsiadania do pociągu i samolotu. A niekiedy bywa to wyjątkowa podróż w czasie. Tak było i tym razem. W dłuższej przerwie lunchowej wybrałam się do Kinoteki na film „Król rozrywki”(reż. Michael Gracey, scen. Jenny Bicks, Bill Condon). Zrobiłam to dla siebie. Chyba wtedy nie planowałam pisać tego tekstu, ale po wyjściu z kina po głowie zaczęła mi chodzić lista zainspirowana właśnie tym filmem. Tak długo i skutecznie drążyła emocje, aż w końcu postanowiłam ją (tę listę) zapisać:
doceniać inność innych
słuchać głosu serca
realizować swoje pasje
nie bać się iść pod prąd
nie ulegać wszystkim modom
nie przejmować się krytyką osób, które tylko to potrafią
słuchać spontanicznych podpowiedzi dzieci
traktować niepowodzenia jako wskazówki do następnych działań
śpiewać i tańczyć z pasją
A jaka jest Twoja aktualna lista i Twoje Wyspy Szczęśliwe?
Bo jeśli chodzi o kolejne podróże, to marzę o Wyspach Zielonego Przylądka. Dam znać, kiedy uda mi się tam dotrzeć… może nie tylko w kinie?