Byłam na koncercie mega wokalistki. Doświadczyłam mega radości.
Zarówno z powodu pięknego śpiewu, jak i przypomnienia sobie, że w mojej skrzynce mailowej jest list z jej wrażeniami na temat prowadzonych przeze mnie warsztatów (była moją studentką). Oczywiście nie podaję nazwiska artystki, bo obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Polecam lekturę tego tekstu, cytowanego z zachowaniem oryginalnej pisowni (za zgodą autorki):
„Jako studentka kierunku artystycznego przywiązuję ogromną wagę do pogłębiania wiedzy na temat mojej osoby, emocji mnie wypełniających, odczuć, kontaktu z drugim człowiekiem i jego wpływu na mnie.
Niestety, ciężko jest samej zdać sobie sprawę z rzeczy często naprawdę oczywistych. Ciągła praca, liczne wyjazdy, tysiące prób, koncerty, konkursy, występy, nauka, uniemożliwiają zatrzymanie się na chwilę, żeby zastanowić się nad tym, jak to wszystko na mnie oddziałuje.
Wśród licznych zajęć, na których konieczne jest przyswajanie ogromnej ilości wiedzy, wśród wielogodzinnych prób muzycznych i treningów odnajduję w grafiku kolejne o nazwie, która od początku mnie zaintrygowała: WARSZTATY EMOCJONALNE.
To właśnie było to, czego potrzebuje każdy z nas, niezależnie od profesji jaką wykonuje, żeby móc zastanowić się nad tym wszystkim, co tak bardzo było mi potrzebne do pokonania wielu trudności związanych z dziedziną sztuki, którą zajmuję się na co dzień.
Kilka miesięcy tych zajęć diametralnie zmieniło moje myślenie i działanie w wielu kwestiach.
Po pierwsze (dla mnie najważniejsze!): ODDYCHAM ! Rzecz tak naturalna, że właściwie nikt na nią nie zwraca uwagi. Ja zwracałam tylko wtedy kiedy podczas występów, w trakcie wyśpiewywania frazy gdzieś ten oddech znikał….. Co robić? jak sobie pomóc? Jak opanować stres? Bardzo, bardzo istotne odpowiedzi otrzymałam właśnie na tych warsztatach.
Po drugie: CZUJĘ! Tak, mam odczucia, jestem wrażliwa, emocjonalna… i często nie zdawałam sobie sprawy z tego, że chcąc uszczęśliwiać wszystkich moich bliskich, często robiłam coś wbrew sobie. W efekcie ani ja, ani oni nie byliśmy usatysfakcjonowani.
Po trzecie: MÓWIĘ! mówię „nie”. Niby rzecz banalna, ale jednak….. często miałam z tym problem (patrz punkt wyżej), bo wydawało mi się, że jeśli odmówię, to popełnię jakiś straszny błąd.
Po czwarte: WIDZĘ.… co jest dla mnie dobre, a co złe. To istotne. Często chwytałam się wszystkiego czego tylko mogłam, nie rezygnowałam z żadnej wokalnej propozycji, niczego nie odmawiałam, wszystkiego się podejmowałam…. teraz widzę, że nie wszystko, co na pierwszy rzut oka takie się wydaje, musi być dla mnie korzystne i dobre.
Po piąte: WIEM! Mam o wiele większą świadomość tego KIM JESTEM. Nie są mi już potrzebne pierwsze nagrody na konkursach, ciągłe pochwały, oklaski, abym miała świadomość tego, że dam sobie radę w życiu, a w tym co robię jestem naprawdę dobra. Oczywiście nie zmieniło się moje podejście, nadal dążę do wytyczonego celu, ale bez obsesji.
Po szóste: JESTEM bardzo, bardzo silną osobą. Porażki traktuję jako lekcje, z każdego upadku jestem w stanie szybko się podnieść i biegnę przed siebie 🙂
Nigdy nie byłam słaba psychicznie, jednak przed zajęciami, miałam poczucie obowiązku odnoszenia sukcesów zawsze. Teraz wiem, że sukcesem jest to, że się nie poddaję. Bez względu na wynik.
Świadomość tych wszystkich rzeczy naprawdę pozwala mi na samorealizację. Robię wszystko mądrzej, jestem zadowolona z siebie, potrafię odmawiać, nie boję się porażki.
Mam nadzieję, że KAŻDY będzie miał możliwość na taką właśnie chwilę oddechu, gdzie zastanowi się nad sobą, nad tym co dla niego dobre.”
Na koniec roku takie miłe podsumowanie fragmentu mojej pracy. Dziękuję i życzę wszystkim owocnego 2016.
Barbara Popławska
Coach