Podróż w czasie

Coach w kinie

Czy miewacie marzenia, żeby podróżować w czasie? Przenieść się do zupełnie innej epoki i znaleźć się w innym miejscu? Bo ja bardzo chciałam odbyć taką podróż i wybrać się na koniec XIX wieku. Ostatnio nadarzyła się świetna okazja. Kinoteka daje taką możliwość na filmie „Bracia Lumiere”. Przed filmem pytałam różne osoby z jakimi tytułami kojarzy im się nazwisko Lumiere. Niektórzy wymieniali „Wyjście robotników z fabryki”… i to właściwie był koniec znajomości tytułów. Aż do czasu premiery filmu „Bracia Lumiere”, dzięki któremu wiadomo sporo więcej, np. że bracia Louis i Auguste Lumiere nakręcili 1400 krótkich filmów, żeby „pokazać światu świat” jak mówili.

Therry Fremaux – dyrektor festiwalu filmowego w Cannes, wyłuskał z tego ogromnego wyboru też całkiem sporo, bo 114 filmów i ułożył z nich opowieść o epoce początków kina. Bardzo to ładna opowieść, pełna humoru, sentymentalnych historii i wielu ciekawych scen, a głos z offu zwraca nam uwagę na różne sytuacje i detale z tamtej epoki.

Pierwszy raz widziałam jadący po szynach piętrowy tramwaj… tak, tramwaj, zaś autobusy ciągnięte przez konie. Zobaczyłam, jak wyglądał Lyon w tamtych czasach, spojrzałam z wieży Eiffla na ówczesny Paryż. A jakie wspaniałe stroje można zobaczyć na ulicach wielu europejskich miast… i to wcale nie kostiumy filmowe, tylko autentyki. Na chwilę też zajrzałam do ówczesnego Egiptu, do Wietnamu i do Ameryki.

Poezja filmowego obrazu. Wyobraźcie sobie, że nikt nie patrzy w ekran smartfona ani laptopa. Ludzie patrzą na siebie, przed siebie, patrzą w niebo, w morze… Pracują, odpoczywają, spędzają czas w różnych miłych okolicznościach… grają w gry towarzyskie, tańczą, podróżują bez nawigacji… wiele ciekawych i miłych sytuacji. Zachęcam do tej 90-minutowej podróży… bez smartfonów 🙂 Naprawdę warto. A dla znających francuski, dodatkowy bonus: komentuje sam Therry Fremaux. Ale nieznających ojczystego języka braci Lumiere uspokajam: są napisy 🙂

Barbara Popławska

Coach

Czas na…

Coach w kinie

 

Byłam niedawno w kinie na filmie „Zawsze jest czas na miłość” (reż. J. Hopkins). Myśląc o tym filmie chyba rozszerzyłabym tytuł o kilka istotnych punktów…

Nigdy nie jest za późno:

  • na zmiany
  • na odważne i niepopularne decyzje
  • na rozstanie się z pseudo-przyjaciółmi, którzy chcą po swojemu urządzać twoje życie
  • na zadbanie o siebie
  • na przypomnienie sobie o swojej pasji
  • na pójście pod prąd
  • na wyrwanie się z utartych schematów
  • na celebrowanie małych przyjemności
  • na życie w zgodzie ze sobą
  • na docenienie siebie

Zazwyczaj staram się nie sięgać po słowa „zawsze” i „nigdy”, ale tutaj zrobiłam wyjątek, bo mają one swoje uzasadnienie.

Zaś co do filmu, to bardzo przyjemna i prawdziwa (oparta na faktach) opowieść z fajną rolą Diane Keaton i Brendana Gleesona.

Będę oczywiście ciekawa Twojej listy po obejrzeniu filmu… a może jeszcze przed? Takie wstępne ćwiczenie w myśleniu o tym, co jest ważne i czy dajesz sobie na to zgodę i czas…

 

Barbara Popławska

coach

Bądźmy ekscentrykami

COACH W KINIE

Muzykujmy, śpiewajmy, tańczmy, róbmy flash mob, cieszmy się chwilą!

Już od jakiegoś czasu zbierałam się do napisania tekstu o śpiewaniu: że warto, bo tyle dobrego dzięki śpiewaniu się dzieje. No i w międzyczasie  trafiłam na flash mob zapowiadający film  „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, więc szybko wybrałam się do kina. Tym bardziej postanowiłam napisać o muzykowaniu, które pozwala przetrwać nawet najbardziej mroczne czasy.

W filmie „Excentrycy” to lata 50-te:  smutne, pogmatwane losy ludzkie wynikające z parszywej sytuacji politycznej. Jazzman Fabian (Maciej Stuhr) powraca z Anglii do Ciechocinka, do swojej siostry Wandy (Sonia Bohosiewicz). Oczywiście wzbudza powszechną ciekawość, ale też zawiść wielu lokalsów, bo jest postacią barwną w ubiorze i stylu życia. A kiedy zaczyna grać w mieszkaniu siostry światowe standardy, zjawia się tam już następnego dnia milicjant Stypa (Wiktor Zborowski), ponieważ okoliczni mieszkańcy złożyli doniesienie o zakłócaniu porządku publicznego. Bardzo polecam scenę, gdy Stypa siada do fortepianu i zaczyna grać różne interpretacje tego „zaskarżonego” utworu… Tak, milicjant też okazuje się muzykiem, który niestety teraz ma taką niefajną fuchę, ale bardzo tęskni za muzykowaniem.

No i zaczyna się tworzenie swingowego big bandu z miejscowych ekscentryków. Ach… te ich spotkania, rozmowy, celebrowanie wspólnego muzykowania… Nie będę opowiadać, bo warto to zobaczyć, a przede wszystkim usłyszeć muzykę i śpiew. Pojawia się też wątek miłosny: gwiazda zespołu – Modesta (Natalia Rybicka) rozkocha w sobie Fabiana… no właśnie, nie napiszę z jakiego powodu. A Wanda, która na co dzień rwie zęby lokalsom, okaże się lepszą wokalistką niż dentystką, z korzystnym dla swojego zdrowia skutkiem… szczegóły i ciąg dalszy w filmie.

A w życiu? W życiu też warto śpiewać i muzykować, o czym świetnie wie pisząca te słowa. Zapytałam siebie i kilka osób, z którymi pracuję w różnych projektach muzycznych:  dlaczego warto śpiewać?  Oto odpowiedzi: śpiewanie daje wielką radość, uśmiech, poczucie wolności, lekkości, pomaga wyrazić siebie, uwalnia emocje, tworzy wspólnotę, otwiera na ludzi, na nowe doświadczenia, przeżycia, pomysły, rozwija kreatywność, wzmacnia poczucie własnej wartości, odrywa od problemów małych i dużych, ubarwia i rozświetla codzienność.

Niech więc puentą będzie początek piosenki Andrusa: „Zamiast bać się czarnej dziury, lękać się imperium zła, ludzie zakładajmy chóry, wszędzie, gdzie się da”.

Aha, niedawno zrobiliśmy flash mob w metrze, gdzie zaśpiewaliśmy Andrusa i „Ptasie plotki” Tuwima. Mega energia i radość. Wspaniała dawka endorfin. 🙂

Barbara Popławska

Coach

Tekst pochodzi z kulturalnie.waw.pl

Nie bądźmy baranami

COACH W KINIE

40 lat to dużo czy mało?

Jaki wpływ na życie ludzi może mieć trzęsawka?

Czy wielkie zimno może wywołać jeszcze większe ciepło?

Film „Barany. Islandzka opowieść” (reż Grimur Hákonarson) wejdzie na ekrany kin w lutym 2016 ale nie chcę czekać z pisaniem o nim, nie tylko dlatego, żeby mi się kontury we wspomnieniach nie zatarły… bo scena finałowa zostanie w pamięci na pewno na bardzo długo. Oczywiście nie opiszę tej sceny, żeby nie odbierać widzowi przyjemności zobaczenia jej po swojemu. Ale może gdyby niektórzy obejrzeli „Barany” przed Wigilią to byłoby mniej symbolicznych pustych miejsc przy stole, bo te symboliczne zamieniłyby się w prawdziwe.

Nie chodzi tylko o spotkanie przy uroczystej kolacji… chodzi też o rozmowę, spojrzenie sobie w oczy, wybaczenie, przytulenie… częściej niż raz na 40 lat. Bo tyle właśnie nie rozmawiają ze sobą bohaterowie filmu – dwaj bracia – Gummi i Kiddi mieszkający na odludziu w domach stojących obok siebie. Domy obok siebie na odziedziczonej po rodzicach posesji, a rodzeństwo oddalone od siebie o lata świetlne… znacie to? Nie, nie pytam o film. Pytam o relacje z rodzeństwem. Czyż to nie jedna z trudniejszych relacji? Film porusza ten problem przy okazji opowieści o hodowli rzadkiej odmiany islandzkich owiec. Na ekranie islandzkie klimaty, lokalne zwyczaje, owce, barany oraz bracia bardzo obrażeni na siebie od 40 lat, o czym wie cała lokalna społeczność a z czego wynika też sporo komicznych sytuacji np. akcje specjalne z pasterskim psem pocztowym.

Niby tak niewiele w tym slow filmie na początku się dzieje… a jednak tyle się wydarzy.

Bo chyba życie za krótkie na zatwardziałe zagniewanie? Przychodzi moment, w którym warto odpuścić, wybaczyć i poczuć wdzięczność za to, co było dobre, wszak ileś dobrego też się wydarzyło. Życie zdecydowanie za krótkie na pielęgnowanie urazy. Nie tylko w rodzeństwie.

Wybierzcie się na ten film a może też na spotkanie z dawno nie spotkanymi? Tak po prostu… bez czekania na trzęsawkę, bo wtedy może być już za późno.

Barbara Popławska

Coach

Tekst pochodzi z kulturalnie.waw.pl

Czym posolić sól?

COACH W KINIE

 

Kiedy nieskończoność może być policzalna?

Co jest solą Ziemi?

Czy milion drzew może uleczyć duszę artysty?

Nie jestem wielką fanką filmów dokumentalnych, więc gdyby nie zachęta mojej znajomej, może nie wybrałbym się na jeden z ważniejszych filmów, jaki ostatnio widziałam. Jak dobrze, ze są tacy znajomi.

„Sól Ziemi” (reż. Wim Wenders, Juliano Ribeiro Salgado) opowiada historię brazylijskiego fotografa Sebastiao Salgado, który w ciągu 40-letniej zawodowej podróży przyglądał się wielokulturowemu światu przez obiektyw swojego aparatu i dokumentował przełomowe dla ludzkości wydarzenia. Zajmował się zagadnieniami socjalnymi, zyskując przydomek „fotograf rynsztoków”. Podążał za głosem serca pojawiając się ze swoim obiektywem wszędzie tam, gdzie działa się ludziom krzywda, zarówno w krajach trzeciego świata, ale też w Rosji, w Radżastanie, w Kuwejcie, we Francji, na Ukrainie.

Jego fotografie zatrzymały w kadrze wiele wydarzeń, ludzi, emocji, sytuacji… i ciągle poruszają trafnością spojrzenia na człowieka przez pryzmat miejsca i czasu, w jakim się znalazł.

Czy w czasach Internetu może nas jeszcze coś zaskoczyć i zatrzymać? Czy miliony zdjęć i przekazów, którymi jesteśmy ciągle wirtualnie atakowani nie stępiły naszej wrażliwości?

Oglądając ten film można sobie odpowiedzieć na to pytanie.

To film również o tym jak pasja zawodowa może stać się filozofią życia… i że warto podążać za swoimi marzeniami… bez względu na trudności i przeciwności, których sporo po drodze.

Ale nawet takiego człowieka z wielką pasją nie ominął problem wypalenia zawodowego i „chorej duszy” jak sam określił artysta swój stan po jednej z cięższych i trudniejszych psychicznie wypraw fotograficznych.

Co wtedy zrobić, żeby się nie załamać na resztę życia?

Sebastiao Salgado odkrył razem ze swoją żoną Lelią wyjątkową metodę. Coś, co wydawało się karkołomnym pomysłem… a jednak się udało.

Nie opowiem jaka to metoda, żeby nie spoilerować.

Dodam jedynie, że uczyniła ona świat bardziej zielonym w miejscu, gdzie wydawało się to prawie niemożliwe… a życie Salgado znowu odzyskało sens. I to była dla mnie najważniejsza część tego filmu.

Bo niemożliwe może stać się możliwym… tylko trzeba dać sobie pomóc w odnalezieniu siły… a potem odpowiedniej metody i narzędzi… o czym dobrze wie pisząca te słowa.

 

Barbara Popławska

Coach

Tekst pochodzi z kulturalnie.waw.pl