MUSISZ zabija CHCĘ

Za nami pierwsze tygodnie nowego roku szkolnego. Marzymy by nasze dziecko ukończyło ten rok ze świadectwem z wyróżnieniem. Organizujemy więc dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, korepetycje, motywujemy do udziału w konkursach, olimpiadach. Pilnujemy ocen i dobrego zachowania w szkole. Chcąc być dobrymi rodzicami pomagamy dziecku przy odrabianiu lekcji, motywujemy do nauki. Pragniemy by nasze dziecko nie popełniło tych samych błędów co my i osiągnęło w życiu więcej. Nasze oczekiwania rosną, gdy dziecko je sukcesywnie spełnia. Pogoń za zdobyciem najlepszego wykształcenia stała się kwestią priorytetową. Czy kierowani dobrymi pobudkami możemy zrobić krzywdę dziecku? Przeprowadzone badania wykazały, że zachowanie, które rodzice interpretują jako wspierające, dziecko często postrzega jako wywieranie presji.

Jakie mogą być tego konsekwencje? Długotrwałe przemęczenie prowadzące do wypalenia, depresja. Mogą pojawić się objawy psychosomatyczne, jak np. bóle głowy, a także zaburzenia zachowania o różnym nasileniu, w tym zachowania antyspołeczne.

Dziecko obarczone przymusem zadowolenia rodzica przestaje myśleć o zaspokojeniu swoich potrzeb. Kierowane przez rodzica, nie nabywa umiejętności samodzielnego podejmowania decyzji. Skutek? Narastające nieprzystosowanie społeczne i nieumiejętność odnalezienia się we dorosłym życiu.

Im większy nacisk – tym większy opór. Nie zapominajmy, że dzieci mają prawo do rozwijania swoich pasji i zainteresowań. Powinny mieć prawo wyboru swojej drogi życiowej. Umożliwiajmy im to. Gdy dziecko jest czymś naprawdę zainteresowane, wtedy może wszystko! Ale „ Musisz!” zabija „Chcę”…

 

Justyna Kuczmierczyk

Psychoterapeuta

„A właśnie, że będę żyć długo i szczęśliwie!”

Ilu z nas wstaje w poniedziałek rano do pracy z radością, z chęcią, z uśmiechem na twarzy? Ilu z nas potrafi cieszyć się każdym dniem? Każdą chwilą? Zapachem letniego poranka? Wonią kwitnącej lipy? Otuliną jesieni? Pierwszym śniegiem? Upływem kolejnego kalendarza? Własnymi urodzinami?
Obserwuję ludzi jadąc rano autobusem – cisza. W większości dzierżone w ręku telefony (nie powiem – są i książki), ale to, co mówi do mnie tłum to: „znowu to samo, kolejny dzień, oby jakoś przeżyć”. Przeszywa mnie przerażenie. Dlaczego nie widzę żadnego uśmiechu, miłego gestu? Widzę, czuję szczelne zamknięcie na innych, na siebie.
Dlaczego tak pozwalamy sobie żyć? Dlaczego nie wyciągamy z każdej sekundy naszego życia tego, co najpiękniejsze? Tego, co może dać nam szczęście! Energię, by skakać dalej przez życie! By zachłysnąć się tym, co kochamy tu i teraz i iść z podniesioną głową! Wyłuskać z szarej codzienności coś własnego, coś pięknego – tylko mojego. I otworzyć ramiona, pochwycić i trzymać mocno tylko dla siebie. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam krytyka innych, krytyka pogody, krytyka życia, polityki, w końcu siebie? A zrzędzenie?
Mówi się, że narzekanie jest narodowym sportem Polaków. I tak jest! Tylko po co? Co nam to daje? Smutek, negatywne bodźce dla mózgu, a w rezultacie wzrastającą liczbę depresji (to już 350 mln ludzi na świecie).
Budząc się każdego dnia mam w głowie myśl: jak najpiękniej wykorzystać to, co jest mi dane.
Choć, tak jak z pewnością każdy, doświadczam życia w różnym wymiarze – w tym w różowych okularach, jak i tym w ciernistych krzewach, to wiem, że każde doświadczenie zbudowało cegła, po cegle mnie – to kim jestem, jaka jestem.
Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia, wydobywa zasoby – czyli wszystko to, co jest pozytywne w nas, wokół nas, to co często jest zakopane, czego nie widzimy, zapomnieliśmy. Dzięki spojrzeniu na samych siebie z siłą, dzięki odkryciu tego, jak bardzo jesteśmy wielcy, jak wiele dzięki tej sile możemy – dążymy do celu – celu, który dla każdego z nas jest inny!

Justyna Kuczmierczyk

psychoterapeuta