Testy psychologiczne – start w (auto)terapii

Psychologia wnika coraz głębiej w nasze codzienne życie. Poza tradycyjnymi formami terapii, rynek psychologiczny obfituje w różnego rodzaju formy autoterapii – warsztaty, szkolenia i konferencje poświęcone tematowi samorozwoju. W warunkach „laboratoryjnych” uczymy się komunikacji, autoprezentacji, zgłębiamy istotę inteligencji emocjonalnej i sposobów radzenia sobie ze stresem. Na drodze do samorozwoju warto jednak zrobić… krok w tył, który ułatwi kroczenie do przodu.

Kluczowym momentem poznawania siebie są różnego rodzaju sytuacje, w których uczestniczymy. W przypadku niektórych, mamy pewność, że nie są one korzystne dla naszego komfortu psychicznego (zwyczajowo „psują nam humor”). Inne lubimy i wybieramy. Istnieją także pewne sytuacje nieuniknione oraz losowe, a uczestnicząc w nich otrzymujemy kolejną porcję wiedzy na temat samych siebie. Wybierając konkretny obszar warsztatów czy czytając konkretny artykuł, kierujemy się pewnymi intuicjami dotyczącymi naszych predyspozycji psychologicznych (np. umiejętność wyrażania emocji; zdolność komunikacji). Istnieje jednak sposób, aby poznać je dokładnie, a są nim testy i kwestionariusze psychologiczne. Poznanie naszego „wyjściowego bagażu” pozwoli w pełni świadomie zadbać o to, aby go wzbogacić czy przeorganizować. To właśnie ten krok w tył i powrót do startu pozwoli w pełni świadomie walczyć o uzupełnienie deficytów, które sprawiają, że pewne sytuacje uznajemy za trudne czy stresujące.

Bardzo się stresowałem – i co zrobiłeś?

Aby walczyć ze stresem, warto poznać styl, charakteryzujący nasze zachowanie w trudnych sytuacjach. Jest to jeden z obszarów, który możemy zbadać testem psychologicznym. W przypadku sytuacji stresowych, warto pamiętać o pewnym automatyzmie. Kiedy zidentyfikujemy, że dana sytuacja jest dla nas stresująca, automatycznie zachowujemy się podobnie, niezależnie od okoliczności. Jeden ze stylów radzenia sobie ze stresem to styl skoncentrowany na zadaniu. Polega on na podejmowaniu wysiłków zmierzających do rozwiązania problemu, analizowaniu możliwych wyjść z sytuacji oraz zysków i strat, jakie możemy ponieść wybierając konkretną strategię. Odmienny jest styl skoncentrowany na emocjach, kiedy to koncentrujemy się na własnych przeżyciach, rozpamiętujemy porażki, obwiniamy się o przyczyny powstałej sytuacji. Trzeci styl to styl skoncentrowany na unikaniu – angażowanie się w czynności zastępcze albo kontakty towarzyskie. Znajomość stylu radzenia sobie ze stresem, obieranego w konkretnych sytuacjach, pozwoli korygować zachowanie w celu zmniejszenia napięcia przy zachowaniu efektywności wykonania zadania.

Temperament to ja mam… – ale jaki?

Temperament to zespół względnie stałych, podstawowych, biologicznie zdeterminowanych wymiarów osobowości, związanych z formalnymi aspektami zachowania. Najistotniejszą właściwością temperamentu jest jego funkcja regulacyjna. Oznacza ona, że człowiek angażuje się w aktywności i sytuacje o określonej wartości stymulacyjnej (niskiej lub wysokiej; o małej ilości bodźców, np. czytanie książki, o dużej ilości bodźców, np. wyjście na koncert), które nie powodują dyskomfortu psychicznego, a więc nie są przez nas oceniane jako negatywnie na nas wpływające. Niezharmonizowana struktura temperamentu charakteryzuje osoby zagrożone przestymulowaniem lub niedostymulowaniem, a więc osoby angażujące się w sytuacje o zbyt wysokiej lub zbyt niskiej wartości stymulacyjnej w stosunku do swoich możliwości przetwarzania stymulacji. Badanie temperamentu pomoże więc uświadomić, jakimi zasobami dysponujemy pod kątem możliwości przetwarzania stymulacji. Powodów subiektywnie odczuwanego dyskomfortu może być wiele – np. źle dobrana praca do posiadanej aktywności temperamentalnej. Badanie temperamentu jest więc kolejnym przykładem autoterapeutycznego zastosowania testów. Diagnozą, z której wnioski możemy wcielić w życie.

Osobowość, kompetencje społeczne i wiele innych

Niektóre z cech, jak np. wyżej wspomniany temperament czy osobowość są uwarunkowane biologicznie i względnie stałe – oznacza to, że nie musimy badać ich wielokrotnie, a wszystkie działania, które podejmiemy po poznaniu wyników, powinny uwzględniać ten typ naszych zasobów. To właśnie w tym miejscu spotykają się testy psychologiczne z terapią i samorozwojem. Np. wysoka sumienność osobowościowa jest informacją dla terapeuty czy samej osoby badanej, gdzie szukać przyczyn spadku aktywności. Świadomość takiego czy innego zasobu może być skutecznym czynnikiem motywującym w walce o tzw. dobrostan psychiczny, a więc subiektywnie odczuwane szczęście, na które składają się pozytywne emocje i taka też poznawcza ocena sytuacji. Innym punktem wspólnym są także cechy, które rozwijamy przez całe życie, jak np. inteligencja emocjonalna (zdolność do przetwarzania informacji o charakterze emocjonalnym, np. kontrola emocjonalna, rozumienie uczuć swoich i innych ludzi) czy kompetencje społeczne (umiejętności odpowiadające za efektywne radzenie sobie w różnego typu sytuacjach społecznych). Obie cechy są zbiorem zdolności i umiejętności szczegółowych (możemy np. dobrze rozumieć emocje innych, a nie radzić sobie z akceptacją swoich czy być dobrymi słuchaczami a nie potrafić się zwierzać), a szczegółowa znajomość swojego profilu pozwoli uzupełniać niedobory każdego z nich.

Pytanie – odpowiedź

Testy psychologiczne stanowią więc uzupełnienie terapii, mogą być punktem startowym samorozwoju albo po prostu chwilą poświęconą na poznanie siebie. Korzystając z certyfikowanych narzędzi Pracowni Testów Psychologicznych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, dostępnych dla psychologów i wykwalifikowanych osób, mamy pewność, że badanie będzie miało wysoką wartość prognostyczną (najprościej ujmując – największe odzwierciedlenie w rzeczywistości). Warto pamiętać, że każda zmiana zaczyna się od spojrzenia w głąb siebie, a dobre odpowiedzi uzyskujemy odpowiadając na dobre pytania, np. …testowe.

Malwina Zielińska

Pracownia Różnic Indywidualnych

Zmiany

Nazwa naszej poradni to „W stronę zmiany”. W stronę – wszystko jedno, czy w lewo, czy w prawo, czy w przód, czy w tył. Powiem więcej – w stronę zmiany można zmierzać paradoksalnie nawet zostając w miejscu (o czym za chwilę). Zmiana jest możliwa zawsze, nawet, jeśli wydaje się, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia.
Z czym kojarzy się zmiana (skojarzenia polityczne, wszystko jedno, czy polskie, czy amerykańskie, zostawmy na boku)? Z rewolucją, nowym porządkiem, stresem, niepewnością, oczekiwaniem, podekscytowaniem… Część z tych skojarzeń wywołuje lęk, część jednak sprawia, że aż chce się poderwać z fotela, żeby wreszcie zacząć zmieniać to, co nam się znudziło, co uwiera jak kamyk w bucie. To, co u jednych wywołuje lęk, innych motywuje do działania.
Niespokojne duchy, ze zdiagnozowanym lub niezdiagnozowanym ADHD, nie wyobrażają sobie życia w miejscu. Dla nich zmiana jest czymś nieodzownym. Nie wytrzymają w jednej pracy dłużej niż kilka lat, a i to tylko pod warunkiem, że praca jest ciekawa i związana ze szkoleniami, podróżami, poznawaniem nowych ludzi. Po wyjściu z pracy biegają, tańczą, imprezują, tylko z rozsądku chodzą spać (nad ranem). Na drugim biegunie są ci, którzy do emerytury pracują w jednym miejscu, codziennie wykonują te same czynności, o 18.30 zaczynają oglądać telewizję, o 22.00 idą spać, w sobotę i niedzielę też wykonują powtarzalne rytuały. Jak to w życiu bywa, występują też typy (przepraszam za słowo) pośrednie, które czasem lubią spokój, a czasem wolą, gdy dużo się dzieje.
Zmiana – coś, co widać. Koleżanki mówią: „jakoś inaczej dziś wyglądasz”, koledzy w pracy podziwiają, że porzuciliśmy etat i hodujemy tresowane muflony w Górach Izerskich, syn zazdrości nowego tatuażu, rodzice są dumni, że ich maluszek właśnie skończył studia. Ale przecież zmiana nie zawsze jest tak spektakularna, wcale nie musi być widoczna od razu. Zmiana może polegać na tym, że zaakceptujemy coś, co do tej pory wywoływało bunt. Bywa, że ten bunt polegał na braku zgody na coś, czego uniknąć się nie da, a energię można było wykorzystać na inne działania (znacie sentencję Marka Aureliusza „Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo to ich nic nie obchodzi”?). Oczywiście nie zachęcam do tego, żeby wszystko przyjmować z pokorą, ale może czasem to jest najwłaściwsze? To jest właśnie ta wspomniana na początku sytuacja, kiedy zmiana może polegać na pozostaniu w miejscu, a to, co się odmieni, może być niewidoczne dla otoczenia, bo nastąpiło w środku, w nastawieniu, przekonaniach, planach.
Lubicie kryzysy? Same w sobie nie należą do życiowych przyjemności. Wiąże się z nimi moc nieprzyjemnych uczuć – większość kryzysów to podróż w nieznane. Nikt nie zagwarantuje, że „po” będzie lepiej niż „przed”. Ale każdy kryzys to jednak okazja do zmiany. Jeśli panicznie balibyśmy się kryzysów, to tkwilibyśmy wciąż w strefie komfortu. Co to takiego ta strefa komfortu? Brzmi bardzo przyjemnie, luksusowo, wręcz ciepło. Jednak jeśli to jest ciepło, to raczej takie, jak w niewietrzonym pokoju. Komfortem jest dla młodego człowieka mieszkać z rodzicami, dla sprzedawcy korzystać wciąż z tego samego dostawcy, a dla osoby doznającej przemocy – mieszkać ze sprawcą. Znacie prawdę, że jeśli nie zmienimy nic, to nic się nie zmieni? Tymczasem wiele osób wybiera brak zmian, tkwienie w tej strefie komfortu, która komfortowa jest tylko z nazwy. Czemu? Bo młody człowiek musiałby zacząć sam płacić rachunki i odkryć, że naczynia się same przez noc nie zmyją, bo przedsiębiorca musiałby odbyć trudną rozmowę z dotychczasowym hurtownikiem, bo osoba doznająca przemocy musiałaby zmierzyć się z tym, „co ludzie powiedzą”. To oczywiście tylko przykłady wizji, którymi straszą się ludzie w takich sytuacjach – jesteśmy bardzo twórczy w szukaniu uzasadnień do pozostawania w miejscu.
W Poradni Psychologicznej „W stronę zmiany” zmiany – oprócz podekscytowania, mobilizacji, nadziei – też wywołują dyskomfort, niepokój, obawy. Ale nazwa zobowiązuje – wiemy, że zmiany są potrzebne. Dlatego przenosimy się do nowego, lepszego miejsca. Zapraszamy na ul. Wilczą 33 m. 12 (róg ul. Marszałkowskiej).

Jacek Gientka

Psychoterapeuta