„Ratunku, jestem w ciąży, a on nadal pali!” czyli krótki poradnik dla bliskich osób palących

Stało się, zaszłaś w ciążę. 2 kreski na teście obwieszczają wam pojawienie się potomka. Wiecie, że czekają was zmiany: kupno wózka, łóżeczka, ubranek, wiecie, że wasz czas będzie dzielił się wedle nowych zasad. Umawiacie się, na jaki kolor pomalujecie ściany, gdzie będzie spał maluch, umawiacie się, że zadbacie o zdrowie. Ty bierzesz witaminy, chodzisz na kontrole i badania a on ma rzucić papierosy.
Umawiacie się, ty robisz swoje a potem czekasz, czekasz i… czekasz. A on pali jak palił. Może wprowadził jakieś zmiany, ale co ci z tego, że on ograniczył i już nie pali w domu?! W końcu obiecał, że nie będzie palił w ogóle! Przecież, to oczywiste, że skoro dziecko w drodze, to on powinien przestać. W głowie pojawia się pytanie – dlaczego z czasem tak się nie dzieje? Czemu on nadal pali?

Czym jest nałóg?

Nałóg, czyli inaczej uzależnienie, to psychiczny oraz fizyczny PRZYMUS przyjmowania określonych substancji psychoaktywnych lub wykonywania pewnych czynności w oczekiwaniu na efekty ich działania lub uniknięcia przykrych objawów ich braku (Biuletyn elektroniczny Psychiatria Online Nr 9/2006 z dnia 22.11.2006).

Jak pomóc osobie bliskiej?

  • Bardzo wiele osób próbuje rzucić z dnia na dzień. Efektów również oczekujemy z dnia na dzień. Jeśli chcesz pomóc bliskiej osobie zerwać z nałogiem PAMIĘTAJ, że uzależnienie od nikotyny to tak samo POWAŻNY NAŁÓG jak alkoholizm czy narkomania. Rządzi się szeregiem różnych mechanizmów zarówno biologicznych jak i psychicznych. „Na chłopski rozum” nie rozwikła się problemu. Często przydaje się pomoc specjalisty – psychologa, terapeuty uzależnień, lekarza po specjalnym przeszkoleniu (np. w ramach ogólnopolskiego programu profilaktyki chorób odtytoniowych).
  • Uzbrój się w CIERPLIWOŚĆ. Zerwanie z nałogiem to nie jest teleportacja z punktu A do punktu B. To droga, w ramach której osoba uzależniona ma przed sobą zadanie uświadomienia sobie, jak wiele różnych spraw „załatwia” przy pomocy papierosa. Ta droga zajmuje często kilka tygodni, jeśli nie miesięcy, ponieważ tych spraw przez lata palenia uzbierało się naprawdę wiele!
  • Jakie sprawy można „załatwiać” sobie przy pomocy papierosa? Kilka przykładowych:
    – Nudę – nie mam co ze sobą zrobić, zapalę!
    – Radzenie sobie ze stresem – wkurzyłem się, zapalę!
    – Posiłki – rano nie mam czas nic zjeść, zapalę! Nie będę czuł się głodny.
    – Przerwa w pracy – jestem już zmęczony, wyjdę chociaż zapalić!
    – Radzenie sobie z trudnymi emocjami – smutno mi, zapalę!
    A jest ich o wiele, wiele, wiele więcej!
  • Uświadom sobie, że w jego nałogu NIE chodzi o ciebie. Nie obrażaj się, nie bierz tego do siebie. Jego dalsze palenie nie wynika z tego, że cię nie kocha, nie szanuje, nie ma ochoty dotrzymać słowa. Wynika z PRZYMUSU w jego umyśle.
  • ROZDZIEL co twoje, co jego. Twoje oczekiwanie, że „on powinien” to twoje oczekiwanie, twoja potrzeba. On nic nie powinien. On może. Jeśli mówisz, że ktoś coś powinien (a nie uzgadniasz z nim tego wcześniej!), to oznacza, że to TY masz jakieś oczekiwanie co do powinności drugiej osoby. To TY, nie ojciec dziecka, odpowiadasz za SWOJE oczekiwania. Odwróć sytuację – jeśli on mówi: „ona powinna na początku kupować mniej ubranek dla dziecka, bo nie mamy pieniędzy/nie znamy płci/jeszcze wiele może się zdarzyć”, to jak sądzisz? Ta „powinność” zatrzyma cię przed kupieniem tych uroczych tycich skarpetesi? W twojej głowie to przecież „tylko jedna para skarpeteczek i ona wiele nie zmieni!”
  • Pamiętaj, że dla niego ciąża to również silne emocje. To sytuacja przynosząca zarówno wiele radości jak i obaw o to, jak będzie, jak sobie poradzicie, jak to będzie z finansami. Zarówno radość, jak i stres mogą nasilać potrzebę zapalenia. Dlaczego tak się dzieje? Fizjologicznie i radość, i złość powodują bardzo podobne reakcje w organizmie i prowadzą do napięcia. A jak już ustaliliśmy – osoba uzależniona napięcie redukuje w jedyny jej znany sposób – pali. Zaproponuj mu, że w zamian zapalenia papierosa możecie pójść na spacer i porozmawiać o tym, co się dzieje w waszych głowach, jakie są obawy i z czego się cieszycie. To zbliży was do siebie i zrelaksuje, a jednocześnie zmniejszy chęć zapalenia.
  • „Ja też paliłam ale na wieść o ciąży rzuciłam z dnia na dzień!” Dla was obydwojga ciąża to na początku podobna abstrakcja. Dwie kreski na teście. Daleko im do realnego bobasa, którego za 9 miesięcy weźmiecie na ręce. Różnica między wami polega na tym, że ty wiesz, że to co jesz, pijesz, wdychasz od pierwszego dnia BEZPOŚREDNIO wpływa na rozwój płodu. On na tym etapie siłą rzeczy jest głównie obserwatorem. Jasne, może cię przytulać, pomóc w zakupach, wstawić pranie. Te czynności mają jednak POŚREDNI wpływ na rozwój dziecka. To, że zmyje podłogę innym płynem, nie przełoży się na rozwój paluszków u rączek. Dla niego sytuacja zmienia się dopiero z czasem, kiedy zaczyna rosnąć ci brzuch i maluch zaczyna kopać. Pamiętaj też, że to ty czujesz każdego kopniaka – on od czasu do czasu, kiedy ma szczęście w odpowiedniej chwili być przy tobie, niektóre ruchy, zwłaszcza na początku, są tak delikatne, że wierzy ci na słowo, że coś się ruszyło. To powoduje, że tobie jest łatwiej. Odwróć sytuację – jakbyś zareagowała, gdyby on poprosił cię o zmianę koloru szminki na czerwoną, bo on za 9 miesięcy zmienia auto? Abstrakcja na którą masz czas! W jego głowie też jest czas na zmiany, w końcu jeśli ty rzuciłaś z dnia na dzień, on wtedy też da radę!
  • „Przecież on wie, że to szkodzi! Tylko głupi człowiek kontynuuje szkodliwe zachowanie!” Nałóg polega na tym, że kontynuuje się dane zachowanie POMIMO świadomości konsekwencji. Tak, on wie, że to szkodliwe. Zna konsekwencje. Wie, że może zachorować. Tak, martwi się tym i stresuje. Pamiętaj, że nałóg jest dla osoby uzależnionej ROZŁADOWANIEM napięcia. On po prostu nie umie inaczej. To nie jest kwestia jego złej woli. To kwestia braku umiejętności. Porozmawiaj z nim, jak inaczej może radzić sobie ze stresem i złością? Podziel się swoimi sposobami, pomóż ułożyć listę jego pomysłów. Zachęcaj do podejmowania prób korzystania z tych nowych sposobów!
  • „On powinien umieć panować nad emocjami”. Nałóg bardzo często bierze się stąd, że on właśnie nie umie panować nad emocjami. To nie jest kwestia tego, czy on chce, czy nie chce. On po prostu NIE UMIE. Gdyby umiał, prawdopodobnie nie byłby uzależniony. Umie za to od emocji świetnie uciekać. W palenie właśnie. Dymem „przysłania” problem. Być może w jego domu rodzinnym zamiast rozmów wychodziło się na papierosa. Być może główną dostępną emocją była w jego domu złość (awantury albo przeciągające się „ciche dni”). Porozmawiaj z nim o tym, jak w jego domu okazywano emocje? Jak sobie z nimi radzono? Może niektóre emocje były tabu? Może to, że ktoś jest smutny albo bezsilny, pomijano milczeniem? Może on nie ma bladego pojęcia, jak „po prostu być smutnym?”.
  • „On obiecał, a teraz nie dotrzymuje słowa!” On nie okłamuje ciebie (świadomie). On przede wszystkim okłamuje sam siebie. Bardzo często dzieje się tak, że doskonale wiemy, że musimy rzucić, bo sytuacja tego wymaga. Tylko to nie zawsze idzie w parze z naszą realną gotowością. Myśli „muszę rzucić”. Myśli jednocześnie „muszę zapalić”. I wierzy w to, że MUSI, bo jak nie zapali „to oszaleje/ będzie się cały trząsł/ nie wytrzyma i coś strasznego się stanie”.
  • NIE KRYTUKUJ. To tylko nasila stres, a papieros dla osoby uzależnionej to rozładowanie napięcia związanego ze stresem. Warto skorzystać z tego, do czego masz pełne prawo, czyli jasno komunikować – przeszkadza mi to. Masz pełne prawo ustalić z nim zasady – nie zgadzam się na palenie w mieszkaniu. Pamiętaj – jeśli ustalacie zasady – ich przestrzeganie wymaga konsekwencji także od Ciebie! Jeśli ustalacie np. zakaz palenia w domu, nie ma wyjątków „bo pada, to niech on nie moknie”.
  • WSPIERAJ. Chwal i doceniaj. Pokazuj pozytywy. Osoba uzależniona bardzo często widzi, że pomimo prób jej nie wychodzi. Działa na zasadzie 0 – 1. Jeśli nie rzuciła zupełnie, to „NIC się nie udaje”. Pomija fakt, że np. nie paliła przez tydzień. Albo że udaje się jej nie palić do południa, że przestała palić w nocy, że ograniczyła. Z każdej sytuacji można wyciągnąć zarówno coś negatywnego jak i pozytywnego. Zapytaj, jak udało mu się ograniczyć palenie w nocy? Jak to zrobił, że nie palił przez tydzień? Co w jego działaniach było pomocne w ograniczeniu?
  • Nie ma jednej słusznej metody na rzucenie palenia. Jednemu wychodzi „z dnia na dzień”. Innemu stopniowo. Pamiętaj – każdy papieros dziennie mniej, mimo, że z pozoru to nic wielkiego, jest krokiem do zaprzestania palenia. O każdego papierosa mniej warto się starać – to zawsze 7000 substancji smolistych i 70 związków rakotwórczych w organizmie mniej! Nie strasz chorobą (to stresuje i wzmaga chęć palenia)! Szukaj pozytywów – rozmawiaj z nim o tym, że to krok w stronę zdrowia.
  • Pamiętaj – będą dni lepsze i dni gorsze. Jednego dnia nie będzie problemu z tym, żeby on nie sięgał po papierosa. Innego dnia będzie się wił i skręcał z chęci zapalenia. Postarajcie się wspólnie usiąść i przeanalizować – jak wygląda ten dzień kiedy jest lepiej? Zjedliście śniadanie? Byliście na spacerze? Mieliście zaplanowane jakieś fajne zajęcia? A może to był spokojny dzień w domu? Patrzcie na to, CO POMAGA.

Pamiętaj też o najważniejszym, możesz go wspierać, możesz wskazywać alternatywy, możesz robić wiele rzeczy, które będą pomocne – jednak nie rzucisz za niego. Pomoc w wychodzeniu z nałogu to często ciężka praca do wykonania. Ty przede wszystkim ZADBAJ O SIEBIE. Czasem z bliskimi rozmawia się najtrudniej, więc nie bierz na siebie odpowiedzialności za jego rozstanie z nałogiem. Jeśli wasze, a przede wszystkim jego, działania nie skutkują, sięgnijcie po pomoc specjalisty, który weźmie na siebie rolę osoby, która profesjonalnie wesprze w procesie zmiany.

W razie potrzeby służymy Państwu pomocą i zapraszamy do kontaktu!

Anna Wojtaszczyk

Psycholog

D jak Dorosłe Dzieci Alkoholików

Niektórzy specjaliści mówią o DDA (skrót od Dorosłe Dzieci Alkoholików) jako o syndromie, zespole pewnych cech. Inni traktują raczej jako wspólnotę przeżyć, trudnych doświadczeń z dzieciństwa. Są też tacy, którzy twierdzą, że DDA nie istnieje, jest pozorną diagnozą, konsekwencją nadinterpretacji popełnionych kiedyś i następnie powielanych bezkrytycznie przez psychologów. Nie ulega jednak wątpliwości, że trudniej jest radzić sobie w dorosłości ludziom z doświadczeniem wychowywania się w rodzinie, w której życie toczyło się wokół alkoholizmu jednego lub obojga rodziców (opiekunów). Podobnie zresztą jest w przypadku narkomanii, przemocy i innych dysfunkcji, rezultatem których jest zaburzenie naturalnego podziału ról na zapewniających bezpieczeństwo dorosłych i korzystające ze zdrowej atmosfery dzieci.

Nietrudno wyobrazić sobie – albo przypomnieć – że dzieciństwo w rodzinie, w której jedno lub dwoje rodziców nadużywa alkoholu, zwykle nie jest okresem sielskim ani nawet bezpiecznym. Właściwie nigdy nie wiadomo, czy rodzic-alkoholik przyjdzie trzeźwy, czy pijany, czy przyjdzie w ogóle, czy będzie spokojny, czy będzie się awanturował. Czasem nie wiadomo na kim wyładuje swoją złość. Bywa, że rodzic nieuzależniony próbuje chronić dzieci przed pijącym małżonkiem, a nawet ukrywać trudną prawdę przed dziećmi. W pewnym momencie nie da się dłużej udawać, że nie ma problemu, bo konsekwencje alkoholizmu stają się widoczne gołym okiem. Dziecko w takiej sytuacji staje się jednym z elementów mechanizmu: rodzina z problemem alkoholowym.

Dzieci w tego typu trudnych sytuacjach wyobrażają sobie, że przez swoje zachowanie mogą wpłynąć na to, co dzieje się w rodzinie. Czasem stają w obronie trzeźwego rodzica, kiedy ten jest wyzywany albo bity, czasem ukrywają prawdę przed otoczeniem, czasem starają się rozweselić pijącego i awanturującego się ojca czy matkę. Wiemy, że działania takie z góry są skazane na porażkę, ponieważ z problemem alkoholowym trudno sobie poradzić bez pomocy terapii.

Specjaliści wyróżniają kilka ról, w jakie wchodzą dzieci w rodzinach alkoholowych:

  • „bohater rodziny” – to mały dorosły, bardzo odpowiedzialny, potrafi sprzątnąć, ugotować, zająć się młodszym rodzeństwem;

  • „kozioł ofiarny” – dziecko, które skupia na sobie całą negatywną uwagę otoczenia, odciągając ją od rzeczywistego problemu, jakim jest nadużywanie alkoholu przez rodzica; rodzina może obarczyć odpowiedzialnością za trudną sytuację takie niepokorne, agresywne, czasem nadużywające narkotyków dziecko;

  • „dziecko maskotka” – ma za zadanie uspokoić rodzica, który wpada w złość, poprawić nastrój wszystkim członkom rodziny; jest traktowane jak niedojrzałe i nierozumiejące nic z tego, co dzieje się wokół;

  • „niewidzialne dziecko” – to takie dziecko, które nie zwraca na siebie uwagi, jest niewymagające, siedzi w kącie i niczego nie potrzebuje.

W rodzinach wielodzietnych dzieci w zależności od kolejności urodzenia mogą przyjmować różne role, może się zdarzać też, że role te będą ulegały zmianie, bądź jedno dziecko będzie reprezentowało kilka typów.

Nie jest niczym dziwnym, że lata spędzone na wypełnianiu wciąż tej samej roli odbijają się na funkcjonowaniu człowieka w dorosłym życiu. Często okazuje się, że po osiągnięciu samodzielności wciąż powtarza się te same wzorce zachowania, zupełnie, jakby wpadło się w mocno wyżłobioną koleinę.

Amerykańska psycholożka Janet Woititz, której praca przyczyniła się do większego dostrzegania wpływu wychowania w rodzinie alkoholowej na dalsze życie, w książce „Dorosłe dzieci alkoholików” pisała, że:

  • Dorosłe dzieci alkoholików muszą domyślać się, jakie zachowanie jest normalne.

  • Dorosłe dzieci alkoholików mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca.

  • Dorosłe dzieci alkoholików kłamią, gdy równie łatwo byłoby powiedzieć prawdę.

  • Dorosłe dzieci alkoholików oceniają siebie bezlitośnie.

  • Dorosłym dzieciom alkoholików trudno się bawić i przeżywać radość.

  • Dorosłe dzieci alkoholików traktują siebie bardzo serio.

  • Dorosłym dzieciom alkoholików trudno nawiązywać bliskie kontakty.

  • Dorosłe dzieci alkoholików przesadnie reagują na zmiany, nad którymi nie mają kontroli.

  • Dorosłe dzieci alkoholików ustawicznie poszukują uznania i potwierdzenia.

  • Dorosłe dzieci alkoholików myślą, że różnią się od innych.

  • Dorosłe dzieci alkoholików są albo nadmiernie odpowiedzialne, albo nadmiernie nieodpowiedzialne.

  • Dorosłe dzieci alkoholików są lojalne do ostateczności, nawet w obliczu dowodów, że druga strona nie zasługuje na lojalność.

  • Dorosłe dzieci alkoholików są impulsywne. Mają tendencję poddawania się biegowi zdarzeń bez poważnego rozważenia innych alternatywnych zachowań czy możliwych konsekwencji. Ta impulsywność wiedzie do zagubienia, niechęci do siebie i utraty kontroli nad otoczeniem. Ponadto zużywają nadmierną ilość energii na „uprzątanie” tego bałaganu.

Na szczęście nie każdy, kto wychowywał się w rodzinie alkoholowej, jest skazany na trudności w relacjach z innymi i na obniżoną samoocenę. Wiele zależy od tego, jakie osoby napotka się na swojej drodze. Jeśli w rodzinie poza pijącym rodzicem jest drugi, niepijący i wspierający, jeśli jest ktoś inny, kto pokazuje dziecku, że jego wartość nie jest związana z tym, czy ojciec albo matka piją, wtedy zwiększa się szansa na to, że w przyszłości takie dziecko będzie w stanie funkcjonować w dojrzały sposób, stworzy zdrowy związek i będzie pewne swojej wartości.

W Polsce osoby, które identyfikują się ze środowiskiem DDA, mają wiele możliwości skorzystania z pomocy psychologicznej lub innych form wsparcia. Można korzystać z terapii indywidualnej lub grupowej, przy czym warto sprawdzać kompetencje – chociażby wykształcenie – specjalisty, do którego zamierzamy się udać. W naszym kraju, wzorem innych krajów, istnieje wspólnota DDA, czyli grupy wsparcia, na których osoby z podobnymi doświadczeniami z dzieciństwa starają się pomagać sobie nawzajem. Ci, którzy nie mają możliwości dostępu do specjalistów bądź wspólnot z powodu miejsca zamieszkania (mała miejscowość lub pobyt za granicą), mogą skorzystać z coraz powszechniejszej terapii online, a w miejsce grup wsparcia korzystać z moderowanych forów dla DDA.

Jacek Gientka

Psychoterapeuta

Ucieczka od prawdy

„Piję i mam dobre wyniki badań”, „dziadek pił i dożył sędziwego wieku”, „lekarze zalecają”, „każdy facet pije”, „każdy dobry fachowiec musi pić”, „kto nie pije, ten kapuje” – to tylko kilka z wielu zdań, które można usłyszeć od człowieka, któremu zwrócono uwagę, że być może powinien ograniczyć ilość procentów w swoim menu. Czasem to tylko mniej lub bardziej zręczne grepsy, czasem kryje się za nimi chęć uniknięcia konfrontacji z własnym problemem alkoholowym.

Ponieważ rozsądek w naszej cywilizacji zdaje się mieć większą wartość niż fantazjowanie, zwykle uważamy się za racjonalnych. Nawet czytając horoskopy, zastrzegamy, że robimy to dla zabawy. Uważamy, że tylko dzieci wierzą w bajki i magię. A jednak myślenie magiczno-życzeniowe, oparte na zniekształcaniu rzeczywistości jest typowe dla wszystkich. Nie spędza nam na przykład zwykle snu z powiek wizja nieszczęścia albo śmiertelnej choroby kogoś bliskiego. W pewnym sensie przez sporą część życia uważamy się niemal za niezniszczalnych i trwamy w przekonaniu, że to inni ciężko chorują i umierają. Dzięki takiemu myśleniu nie zamartwiamy się bez powodu i normalnie funkcjonujemy. Innymi słowy – pozwala nam to z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Każdy człowiek źle się czuje, gdy konfrontuje się ze świadomością, że zrobił coś nieodpowiedzialnego, niemądrego. Dyskomfort taki nazywa się dysonansem poznawczym. Odczuwamy go w wielu sytuacjach, chociaż tak naprawdę na co dzień nie zdajemy sobie z niego sprawy. Pojawia się np., gdy decydujemy się na kupno samochodu i wybieramy konkretny model, odrzucając inne opcje. Często w takiej sytuacji przestajemy analizować zalety odrzuconego samochodu, skupiając się na dobrych stronach auta, które kupiliśmy. Dzięki temu radzimy sobie z potencjalnie złym samopoczuciem, jakie mogłoby się pojawić po odkryciu, że postąpiliśmy niezbyt mądrze kupując wóz, na który nas nie stać.
O ile nienadużywane mechanizmy obronne u większości ludzi służą zachowaniu dobrego samopoczucia a może i dobrego zdrowia psychicznego, o tyle osoby uzależnione wykorzystują je w celu usprawiedliwienia swojego nałogu. Dzięki temu mogą dalej w nim tkwić i unikać przykrych konsekwencji przyznania, że działają na szkodę swoją i swoich najbliższych. Uzależnieni oczywiście przeważnie nie zdają sobie sprawy z mechanizmów, które stosują. Mało tego: zdecydowanie zaprzeczają, jakoby było to samooszukiwanie siebie, podając wiele, w ich przekonaniu racjonalnych, argumentów. Bywa, że przez dłuższy czas udaje im się okłamywać nie tylko siebie, ale też członków rodziny, którzy przyjmują takie tłumaczenia za dobrą monetę.
Sposób, w jaki uzależnieni bronią się przed przyznaniem się do nałogu, nazywa się mechanizmem iluzji i zaprzeczania. To jeden z trzech mechanizmów pojawiających się przy uzależnieniu i utrudniających wyjście z niego. Pozostałe to: nałogowe regulowania emocji i mechanizm rozpraszania i rozdwajania Ja.
Osoba uzależniona często zaprzecza, że straciła kontrolę nad alkoholem. Może to robić wprost, nie przyznając się, że pije. Czasem, przyciśnięta do muru, stwierdzi, że wypiła „kieliszeczek, góra dwa”. Powszechne jest przekonywanie: „nie piję alkoholu, tylko piwo”. Może też udowadniać, że nie pije wcale więcej niż inni. W kontakcie ze specjalistą pyta: „a pan to nie pije?”. Wszystko jedno, jaka padłaby odpowiedź, osoba uzależniona jest w stanie przerobić ją tak, żeby wyjść z niej – w swoim odczuciu – zwycięsko. Jeśli terapeuta przyznałby, że nie jest abstynentem, to znaczy, że picie jest normą, więc nie ma się o co czepiać, jeśli nie pije – to się nie zna na życiu i nie warto brać pod uwagę jego słów. Dzięki takiemu zabiegowi poprzez zmianę tematu alkoholik próbuje też odwrócić uwagę od swojego problemu, co jest innym, typowym zabiegiem związanym z mechanizmem iluzji i zaprzeczania.
Uzależnieni często przekonują, że piją „przez kogoś”. Powody są różne: kłopoty z dziećmi, żona nie rozumie, mąż przestał się interesować. Kiedyś pili, bo komuna, teraz piją, bo kapitalizm. Na forum internetowym pojawiło się pytanie-uzasadnienie: „jak nie pić za tych rządów?”. Obarczając innych odpowiedzialnością, jednocześnie zdejmują ją z siebie i znajdują uzasadnienie dla dalszego picia. Pijący zdają się w ten sposób odrzucać możliwość, że każdy dorosły człowiek odpowiada za swoje czyny i powinien ponosić ich konsekwencje.
Nierealistyczna wizja świata alkoholika przejawia się też w jego przekonaniu na temat możliwości zaprzestania picia. Unika udania się na terapię twierdząc, że sam sobie z tym poradzi, po prostu musi tylko nie pić. Podjęcie terapii byłoby równoznaczne z przyznaniem, że jest słaby i uzależniony.
Częstym zabiegiem stosowanym przez osoby z problemem alkoholowym jest racjonalizowanie. Nie piją dlatego, że muszą – piją, bo jak tu odmówić koledze, który ma imieniny, bo boli głowa albo ząb, bo alkohol jest dobry na serce albo działa rozluźniająco, dzięki czemu przestaje boleć kręgosłup. Jednym z częściej powtarzanych i wykorzystywanych jako wymówka argumentów jest przywoływanie słynnych alkoholików – aktorów, pisarzy, polityków. Tymczasem stali się oni sławni nie z powodu nadużywania alkoholu, a raczej ich problem alkoholowy był konsekwencją sławy oraz nadmiernej wrażliwości emocjonalnej połączonej z brakiem umiejętności konstruktywnego radzenia sobie z trudnościami życiowymi.
Czasem można odnieść wrażenie, że alkoholik wie wszystko na temat nałogu. Zna mechanizmy, wie, co trzeba, a czego nie wolno robić, kiedy ma się problem alkoholowy. A mimo to zupełnie nie stosuje posiadanej wiedzy do swojego życia. Intelektualizowanie na temat abstrakcyjnych mechanizmów pomaga mu zachować dystans do swojego problemu. Konfrontowany z konsekwencjami swoich czynów popełnionych pod wpływem alkoholu bagatelizuje je, zwracając uwagę np. na atmosferę, jaka była podczas imprezy. Zniekształca swoje wspomnienia koloryzując je. Stąd biorą się wszystkie „kombatanckie” opowieści o niesamowitych popijawach z rekordowymi ilościami alkoholu i super zabawą do białego rana, niezawierające jednak prawdy o rodzinie, która przez takie balangi do końca miesiąca pozostaje bez środków do życia.
W internecie opublikowano wiele tekstów dotyczących konsekwencji picia alkoholu. Pod wieloma z nich znajdują się komentarze czytelników, mogące świadczyć o tym, że próbują oni poradzić sobie z dysonansem wywołanym przez treść artykułu. Prawdopodobnie pod tym tekstem będzie podobnie. Ale oczywiście nie każdy, kto twierdzi, że „pije, bo lubi”, „lekarz mu przepisał” czy „pijąc zwiększa dochód państwa z akcyzy” to alkoholik. Jednak zdania takie są gotowymi usprawiedliwieniami dla tych, którzy są uzależnieni, pozwalając w prosty – i szkodliwy zarazem – sposób poradzić sobie ze świadomością szkód, jakie nałóg wywołuje w ich życiu. Często dopiero pomoc fachowców albo grup samopomocowych pozwala odkryć, jaka prawda ukrywa się za takimi wymówkami.

Tekst ukazał się w 2013 r. na wp.pl

Jacek Gientka

Psychoterapeuta

„Alkohol to nie mój problem”

Zastanawiałeś się kiedyś, czy alkohol nie odgrywa zbyt ważnej roli w twoim życiu? Nie chodzi o twój rekord w ilości alkoholu spożytego w ciągu jednego dnia ani o rekordową liczbę dni, przez które piłeś. Są inne sygnały świadczące o tym, że twoja uwaga koncentruje się na alkoholu.

Być może zaczynasz odczuwać potrzebę sięgania po kieliszek, choć wcale tak tego nie nazywasz? Żyjesz w przekonaniu, że kontrolujesz swoje picie, bo nie musisz pić codziennie, poza tym masz pracę, rodzinę, itp.? Niezależnie od tego, jak dużo posiadasz dzisiaj, jak dobrze ci się powodzi, twoja potrzeba sięgania po alkohol będzie przypominać o swoim istnieniu, będzie domagać się, abyś ją zaspokoił – napił się po raz kolejny. Nie ma tu znaczenia, że będzie to dopiero za tydzień czy miesiąc. Nie ma też znaczenia, że uda ci się czasami odmówić alkoholu i w związku z tym nie napijesz się go raz czy dwa. Przecież każdy ma jakąś przerwę między jednym a następnym piciem. Trwać może ona kilka dni, tygodni, nawet miesięcy.

Zwróć uwagę, co się z tobą dzieje przy kolejnej próbie odmowy alkoholu – czy robisz to w pełnej zgodzie z sobą, czy kiedy rezygnujesz z picia narasta w tobie napięcie, rozdrażnienie. Jeżeli to u siebie obserwujesz – może to być sygnał, że zbyt mocno interesujesz się alkoholem.

Wraz z upływem czasu potrzeba sięgania po alkohol może u ciebie przybierać na sile. Tymczasem twój umysł jej istnieniu będzie coraz mocniej zaprzeczał. Świetnie sobie poradzi ze znalezieniem kolejnych powodów, dla których po raz kolejny się napiłeś. W ten sposób budujesz i utrwalasz swoje złudzenie, że pijesz ze względu na kogoś, na coś, itp. Taki sposób myślenia oddala cię od rzeczywistości – a jest nią proste stwierdzenie: pijesz, bo tak nauczyłeś się radzić sobie z różnymi sytuacjami. Sięgasz po alkohol nawykowo, wtedy kiedy jest źle, a czasem i wtedy, kiedy jest dobrze. Twoje życie zaczyna coraz bardziej koncentrować się na piciu – choć z całych sił temu zaprzeczasz.

Jeżeli zastanawiasz się, czy alkohol nie zaczyna odgrywać w twoim życiu zbyt ważnej roli, możesz się temu przyjrzeć, korzystając z rzetelnej diagnozy.

Wojciech Karolak

Terapeuta uzależnień